Ser topiony domowej roboty

Lubicie ser topiony, ja uwielbiam, ale kaloryczność sera sklepowego, sztuczne dodatki od jakiegoś czasu spowodowały, że go nie kupowałam i już nigdy nie zamierzam. Przepis na mój ser znalazłam jakiś czas temu w książce dołączonej do Speedcooka i o nim zapomniałam. Aż zobaczyłam go u Pani Paszczakowej i już wiedziałam, że muszę go zrobić. I kilka minut i gotowe. Speedcook bardzo się przydał, ale Wy możecie go zrobić w garnku:)

ser topiony
ser topiony

Ser topiony

  • 50 dkg sera białego
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 jajko
  • pieprz świeżo zmielony

 

Ser wrzucamy do garnka, dodajemy sól oraz sodę oczyszczoną i dokładnie miksujemy [ w speedcooku obroty 10 C – 1 minuta ] .

Po chwili dodajemy jajko, pieprz i całość podgrzewamy, mieszając cały czas, aby masa się nie przypaliła w garnku. Podgrzewamy około 25 minut, aż masa zrobi się ciągnąca. ( za mnie robił to speedcook – trwało to w nim 25 minut w 60C, obroty 3 ) . Potem całość przekładamy do miski / słoika. Zjadamy z chlebem:)

ser topiony

10 myśli na temat “Ser topiony domowej roboty

  1. Uwielbiam ser topiony, a taki domowy musi smakować o niebo lepiej niże te kupne. W weekend produkcja sera topionego mnie czeka :) Pozdrawiam ciepluchno

  2. ja znam ten ser z dziecinstwa moja mama go robiła był pyszny zajadałam sie nim i zajadam do dzisiaj bo sama go robie,tylko ze ja daje zółtko ,łyszke masełka pod koniec a i ulubiony kminek .Tu w przepisie jest 1 łyżeczka soli moim zdaniem na pół kg sera to stanowczo za wiele.pozdrawiam smakoszy hałskizy,na slasku tak mówią ale z pisownią sląską jestem na bakier

  3. Witam.
    Proponuje poszukać ciekawszy przepis na ser topiony, bez użycia reklamowanego tu taj,Speedcooka. Są ciekawsze przepisy na ser topiony bez takich drogich chwytów.
    Pozdrawiam jarek J.

  4. ależ Jarku, nie zmuszam nikogo do posiadania Speedcooka :) jest również opisane jak to zrobić w garnku :) pozdrawiam serdecznie, Ulla

  5. Cieszę się na ten przepis… kiedys moja babcia rawiczanka robiła coś takiego, ale z twarogu „zgliwiałego”, co oznaczało, ze twaróg, posypany solą stał na górnej szafce w cieple i „dojrzewał” około tygodnia. Na wypadek, gdyby ktoś zapomniał, że twaróg dojrzewa, on sam miał metodę, by o sobie przypomnieć, mianowicie śmierdział tak, że co wrażliwsi domownicy uciekali z kuchni. Następnie procedura przetapiania tego sera rzeczywiście wyganiała już wszystkich domowników i to nie tylko z kuchni…Jedynie babcia dawała radę. O dziwo, zapach ten znikał po przetopieniu, dodawało się jajko, troszkę masła, albo jakies przyprawy np. kminek. Niebo w gebie znikało na gorąco i na zimno. Jesli ktos chciałby spróbować, to nie radzę- z dzisiejszego sera sklepowego wychodzi rzadka, gorzka kaszowata substancja…
    No i jeszcze mam uwagę, to jest raczej dla koneserów, którzy znaja to od dzieciństwa…:) (inni nie przebrną przez fazę „gliwienia”)

Możliwość komentowania jest wyłączona.