Karczochy w Polsce najczęściej można je kupić w formie marynowanej w słoiku. Mi udało się wczoraj kupić świeże dwie sztuki. Postanowiłam przygotować je w ten sam sposób jak zostały mi podane kilka lat temu w Paryżu. Przygotowanie jest banalnie proste. Ale za to przy jedzeniu spokojnie można się namęczyć :).
Karczochy z sosem vinegret
- 2 karczochy świeże
- 3 łyżki musztardy dijon
- 3 łyżki oliwy z oliwek
- sól, pieprz do smaku
- sok z pół cytryny
- 1 łyżka cukru brązowego
- 2 ząbki czosnku przeciśniętego przez praskę
Karczochy gotujemy w wodzie do momentu, aż listki znajdujące się najbliżej łodygi będą delikatnie po pociągnięciu będą wychodzić. U mnie to wczoraj trwało prawie 30 minut. W tym czasie mieszamy pozostałe składniki na sos. Przelewamy do miseczki.
I gdy ugotowane karczochy wylądują na naszym talerzu zaczyna się zabawa.
Z karczocha od strony łodyżki odrywamy po kolei każdy listek i zębami ściągamy miąższ ( takie zgrubienie przy samym końcu listka ), miąższ jest w smaku lekko orzechowy a w połączeniu z vinegretem w którym możemy go zanurzyć boski w smaku. I tak robimy z każdym listkiem, aż do takich malutkich listków z których nie ma co wyjadać.
Potem natkniemy się na takie bardzo kłujące włoski, ich nie jemy tylko delikatnie ściągamy, aby odkryć to co najlepsze czyli serce karczocha.
I tu w końcu można coś zjeść większego ;) bo serce karczocha to jest to! Lekko orzechowe w smaku połączone z sosem. Mniam !
Jeśli tylko spotkacie karczochy na swojej drodze kupcie, spróbujcie.
I jeszcze słów kilka o karczochach i ich właściwościach :
Karczochy 10 kcal/ 110 gram – więc nie dużo, wpływają bardzo dobrze na wątrobę, oczyszczają organizm, redukują poziom złego cholesterolu, ponoć przeciwdziałają nowotworom. Czyli wszystko co najlepsze !
dzięki za ten wpis. czuję się uświadomiona :)
Oliwku :)
Lubie karczochy, i nawet wiosna te pierwsze , male dodajemy do salatek lub do omletu (oczywiscie serce karczocha, a nie calosc.
Troche potrwalo, nim sie przekonalam do nich bo pierwszy kontakt to byly sloiczki dla bobasow, ktore pediatra poradzil mi dawac dzicku, gdy mial kilka miesiecy. O ile wiekszasc mialo jakis smak o tyle te z karczochow byly obrzydliwe. Dziecko tez ich nie lubilo i po sprobowaniu stwierdzilam, ze ma racje. To bylo po prostu okropne w smaku i na lata zrazilo mnie do karczochow. Dopero po chyba 10 latach zaczelam na nowo odkrywac serce karzcocha w sosie vinaigrette. A juz gdy odkrylam mala odmiane tzw karczochow fioletowych, zmienilam zupelnie zdanie i jem juz bez zadnych przykrych wspomnien.
Dobrze, ze opisalas tak dokladnie sposob ich jedzenia, bo nawet jesli sa gdzies w sprzedazy w Polsce, to przeciez niekoniecznie sprzedawca moze wiedziec ja to jest.
Smacznego
Nika
Bardzo dużo literówek mi wyszlo w powyższym wpisie, nawet jakieś „chyba” zgubiło literkę „c”. Przepraszam, to z pospiechu….
Nika, no ja kiedyś próbowałam karczochów ze słoika i nie był to mój smak. A takie karczochy a i owszem .. i ten sos :)
pozdrawiam ! u.
cenne są takie wpisy, zwłaszcza gdy są zdjęcia
dziękuję :)
Zdecydowanie wolę się umęczyć przy jedzeniu jak przy gotowaniu :)
oj, ja też :) pozdrawiam !
wow, nigdy nie jadłam świeżych, raz tylko marynowane ze sklepu.
Bernadeta jakbyś chciała świeże to niedługo będę takie miała :)
Bardzo ciekawy blog, szukałam przepisu na karczochy, najpierw wypróbowałam, a dzisiaj opublikowałam na firmowym fb. https://www.facebook.com/home.php.
Pozdrawiam
Barbara
Cieszę się że smakowało :) pozdrawiam!
Oj muszę spróbować i ja. Już dawno nie jadłam karczochów.
:) smacznego !