Bistro Praska to miejsce o którym usłyszałam już jakiś czas temu, ale ciągle było mi tam nie po drodze….
aż wylądowałam tam z J. pewnego sobotniego popołudnia.
Wybieraliśmy się do kina na film Ugotowany, a po tym jak na Chefie burczało nam w brzuchach postanowiliśmy zjeść coś wcześniej i padło na Bistro Praska.
Było słonecznie acz już jesiennie chłodnie, podjechaliśmy parking przez bistro pełny, ale udało nam się znaleźć miejsce całkiem niedaleko.
Weszliśmy do środka i mieliśmy szczęście ( ! ) ostatni stolik czekał na nas.. bo zaraz po nas weszło kilkanaście osób i oni już nie mieli tyle szczęścia. W bistro akurat odbywały się urodziny jakiegoś malucha ( tort z 2 świeczkami ) więc było gwarnie i fajnie tak rodzinnie.
Po chwili przemiła pani kelnerka ( obserwowaliśmy jej pracę przez cały pobyt i pełny profesjonalizm w każdym jej ruchu i w biegu .. bo ani przez chwilę nie odpoczywała ) podała nam karty i zaczęło się .. to co będziemy jeść .
Padło na zupy – dyniową z boczkiem i rosół z kołdunami, obydwie pyszne treściwe, pyszne kołduny takie malutkie cuda.
Potem J. dostał policzki .. które były tak pyszne, że nawet się ze mną nie podzielił .. trzeba będzie na nie wrócić.
Ja zamówiłam tatara wołowego w dymie wiśniowym, dobry klasyczny wręcz.
Do tego napoje i rachunek wyniósł 72 zł. Jak na takie obżarstwo pyszne akurat.
My szczerze polecamy i na pewno tam wrócimy.