Tydzień pierwszy .. hmm .. niecały to tydzień, bo 5 dni ..ale ubytek wagi na dzisiaj to 1,40 kg ! YES ( fanfary :)) .
Na początku powiem tak, wychodzę od naprawdę dużej wagi wyjściowej, gdyby nie problemy typu dłuższy spacer, podbiegnięcie .. nie zgłosiłabym się do metamorfoz. A tak zgłosiłam się i dzięki znajomym z FB dostałam się ( trzeba było oddać głos) a wszystko dzięki portalowi Be_Stylish.pl ) link.
Ta na pierwszym planie to .. ja ..
Tak, więc dostałam się i od niedzieli wzięłam się do pracy. W sobotę byłam u pani Dietetyk ( z NaturHouse – NH) z którą w szybkich żołnierskich słowach doszłyśmy do porozumienia, że koniec dobroci i muszę schudnąć. Zostałam zważona, zmierzona i dostałam multum kartek z dietą, co wolno, co nie wolno, książkę z przepisami i dwa specyfiki, które w całym odchudzaniu mają pomóc.
W niedzielę był pierwszy dzień diety, który tak naprawdę jak do tej pory pokazał mi najwięcej. Przygotowanie śniadania dla dzieci ( gofry ) i co chwile sięganie ręką ( całkowicie ODRUCHOWE) po jednego gofra, kończyło się STOP TY TEGO NIE JESZ! Uff, przetrwałam nie zjadłam ani jednego .. dwa ostatnie zjadły psy ;) Potem przygotowanie obiadu dla rodziny, a ja sałatkę z kurczakiem, popołudniu kolejne wyrzeczenia. Hmm, czy wyrzeczenia nie .. ja nie byłam głodna, ja chciałam zjeść, bo to było pod ręką... i to jest to co sądzę gubiło mnie przez ostatnich kilkanaście lat. Tu plasterek wędlinki, tu sera, tu cukinia np. itp, itd. Powiedziałam sama sobie STOP. I przetrwałam niedzielę. Uff.
W poniedziałek rano przed śniadaniem jedna fiolka z NH na śniadanie 2 kromeczki z białym serkiem i wędliną ( pierś z kurczaka pieczona – przepis będzie ) + 2 pomidorki koktailowe. W pracy jogurt naturalny z błonnikiem, który dostałam od NH + jedna mandarynka. Na obiad pierś z kurczaka z grilla przygotowana w urządzeniu ( link do wpisu ). Grill 3 w 1 to według mnie urządzenie genialne ( pewnie powstanie osobny wpis ), ale wracając do obiadu, do grillowanej piersi z kurczaka dołożyłam 1/3 opakowania mieszanki sałat ( z Biedronki ) + garść rukoli ( też z Biedronki) oraz 3 pomidorki koktailowe. Na podwieczorek znowu jogurt wraz z pomarańczą, plus błonnik. Na kolację fiolka z NH + biały chudy serek plus 1/2 puszki tuńczyka. Do tego wszystkiego w ciągu dnia niezliczona ilość wody, czerwonej herbaty.
Czyli jadłam ( i nadal jem ) co 3 godziny ( 6.00, 9.00,12.0,15.00,18.00) .
W poniedziałek jeszcze byłam pierwszy raz w fitness clubie Młyn, a dokładniej na siłowni, gdzie spotkałam się z Trenerem Personalnym, który ustalił mi cały trening, pokazał wszystkie ćwiczenia i dał lekki wycisk ;) Ale powiem Wam, że to było to. Poczułam następnego dnia wszystkie mięśnie, a przy okazji szczęście, że mogę, że dałam radę. Byłam na siłowni już dwa razy, jutro trzeci raz. Od przyszłego tygodnia dokładam dodatkowy dzień samej bieżni, którą wręcz uwielbiam. Słuchawki na uszy, ukochana muzyka i do przodu idziemy.. w stronę słońca :) Tak, bo słońce już wygląda zza chmur, wiosna idzie i w końcu będę mogła iść z dziećmi na spacer bez zadyszki. Spokojnie, równo i sprawnie mam nadzieję.
A i żeby tego wszystkiego nie było mało to wraz z ze mną dietę stosuję mój J. a od przyszłego poniedziałku moja przyjaciółka dla której też będę przygotowywała sałatkę do pracy. Zmieniamy się, zmieniamy.
Do tego wszystkiego wieczorem gotuję obiad dla rodziny na następny dzień, w tym tygodniu z pomocą J., bo sama nie dałabym rady, bo wracam po 13-14 godzinach z Krakowa i padam spać przeważnie. Praca, siłownia .. dojazdy…
Jadąc autkiem dzisiaj z Krakowa tak pomyślałam, że napiszę ten post właśnie tak, aby gdy przyjdą chwile zwątpienia przypomniał mi o początku mojej drogi do nowej JA. Tak, wierzę, że za trzy miesiące zobaczycie mnie inną, nową, energiczną i pełną zapału tak jak dawno, dawno temu :):)
Nie będzie na blogu od dzisiaj tylko dietetycznych przepisów :) – mam w końcu rodzinę, dzieci dla nich będę gotować, więc nie bójcie się blog bardzo się nie zmieni. A od soboty mam zamiar poszerzyć menu o inne dania :)
Macie pytanie ? piszcie śmiało i już za tydzień mam nadzieję kolejny wpis.
A jutro siłownia :):)
Ulcik, to wielkie gratulacje. Takie wieści dodają skrzydeł.
Pierwsze koty za płoty :))
Trzymam kciuki i podziwiam za samozaparcie:) Strasznie jestem ciekawa końcowej przemiany:)
Miło trafić na takiego bloga. Sama tracę kg z blogerami, będę zaglądała i motywowała! :)
Trzymam kciuki …:)
Trzymam kciuki :-D
Ulla trzymam kciuki w takim razie za Ciebie i za J. Mocno trzymam. Dzisiaj na siłowni odpowiadałam znajomej, o Twoim wyzwaniu i powiedziała, że życzy Ci powodzenia.
Ulla trzymam kciuki i ciekawa jestem co bedzie za te trzy miesiące :) oj ciekawam ;)
powodzenia!!!
Ula, masz moje wsparcie!
Ula, serdecznie gratuluję, trzymam kciuki. Wiem, że to dużo zachodu, potrzeba charakteru: wytrwałości, kontrolowania się. Ale ćwiczenie wchodzi w krew, podoba się, lekkość jaką się czuje na ciele będąc na diecie przekłada się na psyche :) Życzę wszystkiego dobrego, na pewno Ci się uda :)
Podziwiam Twoją siłę woli…siedzę sobie przy komputerze, delektuje się kieliszeczkiem likieru…zagryzam ciasteczkiem… jutro będzie czas na wyrzuty sumienia:)
Ulla, trzymaj się, wiem, że dasz radę!
Jola :) oj, żebyś wiedziała że dodają skrzydeł :)
:) oj, ja też jestem ciekawa:)
Orcia, witaj :) No, to tracimy razem :)
:)
:)
Karolina, dziękuję podwójnie !
Oj, Magda ja też jestem ciekawa :)
Dziękuję !
Dziękuję !
Oj, Ania ja wczorajszy sukces świętowałam kieliszkiem czerwonego wina a potem wypiłam pół litra wody .. i tak wolno :) a do ciasteczek i słodkiego kompletnie mnie nie ciągnie :)
Dziękuję !
Ile wychodzi razem dziennie kalorii?
w okolicy 1500 kcal,
dziękuje za odp
Ulcik, powodzenia Ci życzę ! Też chcę zgubić troszkę, marzę o 5 kg.
Pozdrowionka serdeczne i ściskam:*
Po pierwsze, powodzenia! Trzymam kciuki za wytrwałość w diecie:) co no podjadania to kiedyś gdy byłam na diecie postanowiłam zapisywać wszystko co jem. Po 2 tygodniach okazało się że najwięcej kalorycznych rzeczy zjadam podjadając, kawałek serka, deser, baton czy chip. Więc zgadzam się z tobą w 100%- podjadanie to największe zło!:)
Krysiu, dokładnie ! podjadanie to odruch, który trzeba wykluczyć z życia :) o!
Majanko no to trzymam kciuki za Ciebie :)
Ulla, trzymam mocno kciuki! Dasz radę – pamiętaj, że w większości jedzenie to nawyki, a nasze ciało wcale nie potrzebuje aż tak dużo. To głowa potrzebuje, nie żołądek :)
Trzymam kciuki! Ja z NH pieknie schudlam w ciagu okolo 3 miesiecy – jakies 15 kg. W miare udalo mi sie to utrzymyc przez kolejne 4 miesiace. To, co proponuja – to sposob na wlasciwe odzywianie – takie na cale zycie. Bede sledzic postepy, pozdrawiam!
Doroto, dziękuję za te słowa !!!