Dzisiaj zapraszam Was do przeczytania historii jak można zepsuć fajne miejsce.
Winnica Zbrodzice – czemu tam nie jechać .. niestety
Do Winnicy Zbrodzice trafiliśmy na pierwszy nocleg podczas naszego wakacyjnego wyjazdu. Przeglądając internet pod kątem noclegów trafiłam na Grouponie na ofertę, nocleg w winnicy Zbrodzice z degustacją wina i śniadaniem – brzmi jak bajka prawda ? A, niestety z bajki nie miało nic..
Do winnicy jedzie się bardzo malowniczo, po drodze zwiedziliśmy Pacanów, było miło, fajne centrum bajki – polecamy :)
Dotarliśmy do winnicy i .. rozglądamy się dookoła a tu krzaków winorośli w zasięgu naszego wzroku brak, hmm. No, ok zwiedzanie mamy o 18.00 – zobaczymy.
Przyszedł czas na zwiedzanie.
O 18.00 wraz z panem zarządzającym ruszyliśmy spacerem do winnicy – tak na około około 800 – 1000 metrów do przejścia było. Przyszliśmy, a tu połowa winnicy w rozsypce ( a bo tu nam coś zaatakowało w zeszłym roku – to teraz nie mamy winogron czerwonych ), druga strona ok – winogrona są – pyszne to fakt ! Ale całość jakaś taka, niezadbana bym rzekła.
Spędziliśmy tam 10 minut i wracamy z powrotem do miejsca gdzie byliśmy zakwaterowani. Zaproszono nas na degustację do zimnej piwnicy – upał na zewnątrz , było dobrze koło 30 C.
Przed nami ukazał się stół z kieliszkami do wina przykrytymi ściereczkami, koło tego beczki ze sztuczną pajęczyną – wyglądające .. szczerze podobnie jak na Węgrzech, ale sztucznie i zdecydowanie niezachęcająco.
Piwnica była zimna i to było bardzo kojące, po tym upale na zewnątrz. Do degustacji dostaliśmy po kieliszku białego i czerwonego wina – Herbowego Solaris oraz Herbowe Regent.
Kilka minut Pan poopowiadał nam o winach, hmm.. pamiętam z tego tylko dygresje do życia .. i to był koniec degustacji.
Czy naprawdę jak się ludzi zaprasza na takie spotkanie, a na zewnątrz jest upał nie można przygotować karafki z wodą, przynieść kiści winogron do spróbowania przy winach, podaniu kawałka sera ? Naprawdę, czemu trzeba to tak zepsuć .. całą przyjemność z próbowania naprawdę dobrego wina ? A i jeszcze jedno – byliśmy tej nocy jedynymi gośćmi w całym tym miejscu.
Najlepsze była odpowiedź na pytanie – jak im idzie, czy się utrzymują bez problemu – tak właściciel mieszka w Krakowie, tu czasem bywa, powiedział że dopóki się to kręci to będzie interes trwał.
Czy naprawdę Właścicielowi zależy na takiej bylejakości ?
Hmm.. mam nadzieję, że naprawdę sprzedają dużo wina .. bo jeśli chodzi o samo miejsce, to nie spełniło ono naszych oczekiwań.
Na całe szczęście po drodze odwiedziliśmy Biedronkę gdzie kupiliśmy sobie kawałek Cheddara, kiełbasę fuet i wino na miejscu, ale nie z tej winnicy, bo Pan nas naprawdę zniechęcił całością do zakupu ich wina. Nasze zakupy uratowały nasz wieczór na tarasie z widokiem na zachodzące słońce.
Ja jako ranny ptaszek wstałam zaraz po piątej rano i cieszyłam oczy pięknym wschodem słońca.
Na nasze szczęście rano, opiekowała się nami już Pani, która podała nam śniadanie, które zjedliśmy ze smakiem.
Szkoda po prostu szkoda, potencjału takiego miejsca – bo czy gdybym dostała taki voucher na pobyt w prezencie na urodziny i pojechała te 100 km z Krakowa, czy byłabym szczęśliwa po powrocie ? O, nie !
Post scriptum:
Jest to pierwszy wpis na moim blogu, miejsca którego nie polecam – szczerze zastanawiałam się czy ten wpis winien powstać, bo może ktoś ma taką wizję tego miejsca. Po rozmowach ze znajomymi, którym mówiłam o tym miejscu i o tym, że tam jedziemy i że fajnie że w Polsce też można pojechać do winnicy, usłyszałam napisz, może to jakoś wpłynie na zmianę… może..
Post scriptum 2 :
dzisiaj koleżanka z pracy mnie spytała, jak było – odpowiedziała tak jak Wam tutaj. A ona na to, no tam niestety tak jest .. raz byłam myślałam czy im czegoś nie napisać, ale uznałam że nic nie zmienią.
Link do winnicy.