Gęś w dymie to rodzinna restauracja mieszcąca się w Laskowej.
Laskowa to nieduża miejscowość w niedalekiej odległości od Limanowej, to tu przy skrzyżowaniu dróg znajduje się rodzinna restauracja.
Restauracja Gęś w dymie, prowadzona przez małżeństwo. Ponieważ Kasia odpowiada za salę i ugoszczenie gości, a Marcin za wszystko co dzieje się w kuchni. Kasia uśmiechnięta od ucha do ucha, widać że to co robi, robi z pasją i miłością. Marcin, kucharz który prowadzi swoją kuchnię tak jak chce. A jak chce ? Chce najprościej aby jak najlepiej podać produkt, którym otaczają się dookoła. To co zostanie wyhodowane w niedalekim sąsiedztwie.
Zaczynamy ucztę
Dlatego właśnie na nasz stół na początek wjechał domowy chleb z przepysznym masłem robionym przez sąsiadkę. Potem pomidorki, które zostały wyhodowane przez kolejną sąsiadkę, pyszne pachnące i smakujące słońcem. Zostało nam podane pierwsze danie, a był nim przepyszny chłodnik na ciepło – chłodnik z buraków z koperkiem i szyjkami rakowymi. Uwierzcie cudo !
Raki
Po chwili pojawiła się Kasia z miską w ręce a w niej były żywe raki i hasło tak wyglądają nim Wam je podamy. Aha ! no to wiemy co zaraz będziemy jeść. Ponieważ ja raki jadłam dawno, dawno temu na Mazurach – gdzie w jeziorze je znajdowaliśmy. Byłam ciekawa czy pamiętam ich smak.
Potem faktycznie dostaliśmy na talerzu pięknie wyglądające raki, wraz z sosem berneńskim, oj to była zabawa jak się do tego mięsa dostać, jak je zjeść. A jak już się dostaliśmy to ten zestaw był obłędny. Do tego dobraliśmy Rieslinga 2017 z winnicy Wieliczka.
Poczuj się jak Pretty Woman
Znowu malutka chwila przerwy i wjechały na stół małe ciemne talerze a na nich grzanka a na grzance muszle ze ślimakami. I tu można się poczuć jak Julia Roberts w filmie Pretty Woman. Ślimaki są hodowane na Jurze Krakowsko Częstochowskiej przez panią Agnieszkę Sakowską. Tu zostały dostarczone i uduszone w winie z ziołami i podane z masłem czosnkowym na grzance.
Do tego dobraliśmy wino Couvee Rose rocznik 2018 oczywiście z małopolskiej Winnicy Wieliczka. Było smakowicie !
Rozmowa z Marcinem i steki
Po zjedzeniu ślimaków przyszła chwila odpoczynku ( w restauracji oprócz nas wszystkie stoliki były zajęte, więc Szef miał co robić ) . Dla nas chwila oddechu na huśtawkach przed restauracją i nagle patrzymy a tu zaczyna być rozpalany wielki grill. Co to będzie ? Po chwili przychodzi Kasia z deską pełną steków i tu nasze ślinianki zaczęły mocniej pracować. Taki kawał wołowiny i steki .. oj, tak ! To będzie to. Pojawił się Marcin za grillem i ugrillował dla nas te steki. Mogliśmy z nim porozmawiać o tym jaka jest jego wizja restauracji. Jak się prowadzi taką restaurację daleko od dużego miasta. Jak jest z produktem lokalnym, co najbardziej lubi podawać gościom. I jaka przyszłość – a przyszłość teraz najbliższa to udział w Wine Food and Noble night w Warszawie z zespołem. Trzymamy mocno kciuki !
Steki gotowe znikneły w kuchni wraz z Marcinem a my zasiedliśmy w oczekiwaniu na nasze talerze ; ) Pojawiły się, a na nich Rostbef z ognia z dodatkiem cebuli z borowikami z patelni i do tego miks domowych sałat z domowym vinegrettem. Taka uczta. Prosto i pysznie ! I tak powinno być.
I już chciałam się ze wszystkimi żegnać i uciekać do domu, aż tu wjechały małe miseczki a w nich obłędnę lody truskawkowe ze szczawikiem zajęczym. Co łyżeczka, to większe szczęście i chęć by te lody się nie kończyły.
Podsumowując
Ponieważ jak już Wam wspominałam we wcześniejszych wpisach ( wpis 1 oraz wpis 2 ), to niestety był mój ostatni dzień który spędziłam na zaproszenie Gorczańskiej Organizacji Turystycznej w towarzystwie Gosi z bloga Winny Świat, Ani z bloga Życie od kuchni, Dominiki z bloga Nóż i widelec oraz Michała z bloga NieWinne Podróże pod czujnym okiem naszego przewodnika czyli Szymona z Kraków Food & Travel.
Taka to była podróż po Małopolsce pełna win oraz genialnych smaków, dlatego za rok nie jedźcie na Antypody tylko przyjedźcie tu i zobaczcie ile do zaoferowania ma nam nasza Małopolska.